poniedziałek, 8 lutego 2016

Mei Shimanouchi - [Konkurs] zadanie 1&2

-...Konkurs?- wyszeptałam czytając plakat na drzwiach do szkoły
- Zapisy już ruszyły, może wystartujesz? - dotarł do mnie delikatny głos
Odruchowo odwróciłam się w stronę postaci. Była to dyrektorka.
- Oh, dzień dobry, miło panią widzieć! - odrzekłam z delikatnym uśmiechem
Ta rzuciła na mnie przyjaznym wzrokiem,
 po czym ruszyła w stronę korytarza.

W sumie... nie jest to taki zły pomysł, może być nawet ciekawie. Przemyślając całą sytuację, lewą ręką zgarnęłam kosmyki włosów z twarzy. Po chwili dumna z siebie, ruszyłam w stronę recepcji.
***
Mam... nadzieję, że zrobiłam podjęłam dobrą decyzję. Na miejscu recepcjonistka przedstawiła mi zasady konkursu, oraz to, iż są dwuosobowe grupy. Z jednej strony chętnie wzięła bym w tym udział. Za to... w tak krótkim czasie nie udało mi się z nikim na tyle zaprzyjaźnić, by nazwać go "przyjacielem". Była także druga opcja, by otrzymać losowego partnera. I tą też wybrałam. Miejmy nadzieję, iż sprzyja mi szczęście.
***
Podróż na miejsce przebiegła miło i spokojnie. Będąc na miejscu szukałam jednego z nauczycieli, który miał przydzielić mi parę. Nie trwało to długo. Ten wykrzykując moje imię pomógł mi się nie zgubić.
- Panienka Sume...
Meiprosze pana - przerwałam
- Tak, więc, zapoznajcie się, ja w tym czasie poszukam liny... - urwał zdanie kierując wzrok w przeciwnym kierunku
-
 *Liny?* - Mruknęłam w myślach

Uhwitaj - moje przemyślenia przerwał ton mężczyzny
Dostrzegłam wysokiego czerwonookiego chłopaka. Ja, z uniesioną głową, on, z opuszczoną. Choć nasz wzrost wyraźnie się różnij, miałam zamiar się z nim zaprzyjaźnić.
MeiMei Shimanouchi - podałam mu rękę
Rin Matsuoka - odwdzięczył się cwanym uśmiechem
- Już
, już jestem - dostrzegliśmy tego samego mężczyznę - Wystawcie swoje ręce
Nie dopytując się,
 zrobiłam to, co kazał, lecz nie przypominam sobie by sekretarka coś o tym wspominała.

***
- Pierwsza konkurencja to jabłko z wysokiej jabłoni, co o tym myślisz? - zapytałam chowając kartę z kieszeni
- Co
 o tym myślę? - Rzucił nie odwracając się w moją stronę - Mogło być gorzej.

Mh.. - przytaknęłam
Chwilę później zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu jabłoni.
 Wokół nas malował się naprawdę śliczny widok. Promienie słońca przenikały przez liście, barwiąc na złoto ziemię. Rękę którą miałam związaną, delikatnie unosiłam w górze, gdyż byłam po prostu niższa.

- Tam! - krzykną, po czym raptownie pociągną za nadgarstek
- Gratulacje
 - dodałam sarkastycznie

Staliśmy przez chwilę zastanawiając się nad tym, co planujemy.
- Możemy użyć dłuższego patyka - odrzekłam
Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu mojego celu. Niestety, nigdzie wokół nie było na tyle długiej gałązki.
Wejdź mi na barana - rozkazał
- ...? - W sumie, czemu nie. Po prostu nie byłam gotowa na taki przebieg sytuacji, w końcu znamy się zaledwie od 15 minut.
- No dawaj! - śmiejąc się przykucną
Radośnie wskoczyłam Rinowi na plecy. Ten po chwili się wyprostował. Jeeny... ale wysoko! Poczułam szybsze bicie serca. Mogło być one związane z delikatnym strachem, lub po prostu dobrą zabawą. Złapałam za bajecznie czerwony owoc.
- Genialnie, teraz mi dziękuj - odpowiedział
- Przekonaj mnie - zeskoczyłam z pleców "mojego mentora"
Zapierdzialaj szukać mi wspinaczki - parskną krzyżując ręce... i przy okazji ciągnąc mnie
Powędrowaliśmy w głąb lasu szukając kolejnej przeszkody.
***
- Kpicie sobie
- ... Yyh?! - jęknęłam
To co znajdowało się przed nami, wyglądało dość... niebezpiecznie. Miejmy nadzieję, iż to tylko złudzenie optycznie.
- No, nie będziesz z tego powodu płakać, nie? - powiedział podchodząc do kamieni
- Zalewam
 się łzami

Postawił pierwszy pewny siebie krok.
- Nie są śliskie, będziemy żyć
- Oh
 - westchnęłam śmiejąc się
Złapałam z wystający kawałek głazu.
 Podpierając się nim zrobiłam krok w górę.

Mogło się zdawać, iż szła ona w nieskończoność, choć wcale tak nie było. Zaledwie kilka metrów. Z pomocą tak wysportowanego partnera nie powinno to nam sprawiać większych problemów. Tym bardziej że nagroda naprawdę zachęcała nas do ukończenia tego "toru przeszkód". Kilka dobrych razy sprzeczaliśmy się o to, jak iść. W końcu pierwszy raz dzielę z kimś moją lewą dłoń. Jemu ta sytuacja zapewne równie nie odpowiadała, jak i mi. Wokół nas roznosił się przyjazny dla ucha śpiew ptaków oraz ciche powiewanie wiatru. Gdyby nie czas i miejsce, chętnie usiadłabym by się temu dokładniej wsłuchać.
- To... koniec! - odparł wdrapując się na samą górę

niedziela, 7 lutego 2016

Konkurs

Otóż to! Nasz pierwszy konkurs. 
Zorganizowany jest "leśny bieg", w którym to nasi bohaterowie zmierzą się z czterema konkurencjami.
Wydaje się być proste, gdyby nie fakt, iż w dwuosobowych grupach postacie są ze sobą związani. Może nie w całości, a po jednej dłoni. Oba nadgarstki zostają związane liną, która trzyma je razem.

1. Zrywanie jabłka z wysokiego drzewa.
W tej konkurencji nikt nie jest na tyle wysoki by móc dosięgnąć gałąź jabłoni, Należy wykazać się pomysłowością. Na pewno jednak jest na to wiele sposobów.
2. Wspinaczka.
Otóż tu niezbędne jest zaufanie i współpraca. Nie jest to takie łatwe, gdyż zmuszeni jesteśmy nie oddalać się od naszego partnera.
3. Patyki i gałęzie.
Do przeniesienia mamy po stosie gałęzi... i kamieni ( zaskakujące ). Tylko od Was zależy jak szybko się z tym uporacie.
4. Bieg po zwycięstwo.
Musicie ustalić, kto z Waszej dwójki nosić będzie przepaskę na oczy. Następnie wystarczy biec ile sił w nogach ku mety... omijając oczywiście drzewa.

Następnie należy rozdzielić zadania po dwa na głowę. Wtedy oboje będą w stanie napisać o tym opowiadanie.
Aby się zapisać, wystarczy napisać o tym np. W komentarzu pod postem, na pocztę howrse, lub na chacie.
Istnieje jeszcze jedna możliwość. Jeżeli nie jesteście w stanie zdecydować z kim chcecie wystartować, wystarczy nam o tym napisać, a my dobierzemy przypadkową osobę.

Nagrody:
40 Punktów

Gorąco zachęcamy do uczestnictwa!

Osoby już zapisane:
Rin & Mei
Shiro & Hiromi

Nowy wygląd

Więc, co myślicie o nowym wyglądzie bloga?
Bardzo chciałabym zobaczyć Waszą opinię w komentarzach!

Od Hiromi Ishiyamy " Pierwsze oznaki wiosny "


Śnieg zaczyna się roztapiać ,a trawa z powrotem odzyskuje swoją zieloną barwę. Wraz z tym okresem nastaje jakże długi i uciążliwy, drugi semestr roku szkolnego. Były plusy i minusy chodzenia do szkoły.
Wielkim minusem dla mnie jest wstawanie z rana. Nic na to nie poradzę jestem śpioszkiem.
~ " Wstajemy! Wstajemy! Szkoda takiego dnia!... ~ zadzwonił budzi
Sięgnęłam po telefon. Godzina wskazywała 6 rano. Trzeba było zacząć się szykować. Wszystko szło mi tak mozolnie. Mimo to pocieszała mnie jedna rzecz. Już jest piątek! Gdy byłam gotowa wyszłam z domu. Nałożyłam słuchawki i włączyłam swoją ulubioną piosenkę. Zanim się obejrzałam byłam już przed szkołą. Weszłam do środka i powędrowałam do szatni. Powiesiłam kurtkę, szalik, czapkę na wieszaku i wsadziłam buty do szafki. Zamknęłam ją na kluczyk i ruszyłam pod klasę. Pierwsza była matematyka. Sprawia mi ona problemy ,ale dzięki Rin'owi rozumiem dużo więcej niż wcześniej. Usiadłam na ławce obok sali lekcyjnej. Było dopiero niewiele osób z klasy w tym brak moich przyjaciół. Zostało jeszcze 20 minut do rozpoczęcia się lekcji. Wyjęłam mój szkicownik i piórnik. Zaczęłam rysować jakieś słodkie furry.
Niektóre lekcje mijały szybciej zaś niektóre powoli. Mogę powiedzieć ,że lubiłam piątki. Po lekcjach odbywało się kółko plastyczne. Są to moje ulubione zajęcia dodatkowe.
Zaraz po lekcjach ruszyłam na moje kochane kółko artystyczne. Chodziło na nie wiele osób ,które znałam. Świetnie mi się z nimi pracuje. Dzisiaj zajmowaliśmy się rysowaniem postaci fantastycznych. Ja jak to ja narysowałam elfa z wielkimi anielskimi skrzydłami. Bo tak. Bardzo lubiłam wykonywać swoje prace techniką markerów. Prace wyglądały wtedy jak drukowane.
Jednak wszystko się kończy ,a ja muszę wracać do domu. Poszłam do szatni. Ubrała kurtkę, buty i resztę rzeczy. Założyłam plecak i wyszłam ze szkoły. Założyłam słuchawki i miałam już włączyć moje ulubione utwory gdy nagle usłyszałam wołanie.
- Hiro! Hiro! Zaczekaj!
Odwróciłam się i ujrzałam mojego przyjaciela Rin'a. Kiedy do mnie podbiegł przywitałam się z nim wielkim uśmiechem i przytulasem jak to zawsze. :'3

( Rin ? )

sobota, 6 lutego 2016

Od Catherine Laurenfrost

Zadzwonił dzwonek. 
- Chyba będziemy musiały odłożyć to na inny raz
- To prawda. to ja idę. cześć! 
Pożegnałam się z nią. Miła dziewczyna. Znam ją dzień, nie mam wielu przyjaciół i już mogę powiedzieć coś o niej. Ups, poprawka. Nie mam żadnych przyjaciół. Gdy uświadomiłam sobie tą okrutną prawdę szybkim krokiem do sali. Była po drugiej stronie szkoły, dlatego musiałam się sprężać. Jakoś nie przepadałam za tą panią. Kinuko Fuchida. Samo to imię i nazwisko wywoływało u mnie dreszcze. Brr! W ostatnim momencie zdążyłam wejść do klasy, a to dzięki temu, że nauczycielka musiała pójść po dziennik. Hurrah! Przynajmniej nie będzie kłótni. Tyle, że te kłótnie polegają na tym, że uczeń się nie odzywa. A z resztą.. Rozłożyłam rzeczy i usiadłam równo w ławce. Obie byłyśmy na wojennej ścieżce, dlatego udawałam, że od dawna siedzę w klasie i się nudzę. To był błąd. Na jej lekcjach nie mogę się nudzić! Z tego też powodu od razu musiałam robić coś innego niż inni uczniowie, a także o wiele więcej. Czemu akurat na mnie się uwzięła?!

Od Hayakawa Aiko CD Tazukine Torekaze - "Złamałam zasadę! Pomocy!"

Spojrzałam na chłopaka jadowitym wzrokiem.
- Arogancja! - mruknęłam.
- Daj spokój. Jesteś zbyt sztywna. - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Daruj so.. CO?! Coś Ty powiedział?! - podniosłam głos.
- Rin, poznaj Hayakawę. Aiko Hayakawę. - Zignorował mnie. Próbowałam zdjąć swoją czapkę z głowy Torekaze, ale oczywiście był sporo ode mnie wyższy. 
- Ona jest strasznie.. Hmm.. Jak to ująć? - Odwrócił głowę w moją stronę. Najwidoczniej zauważył, iż od dobrych kilku minut próbuję dosięgnąć SWOJEJ czapki na JEGO głowie. 
- Torekaze! - Krzyknęłam, żeby do niego dotarło. - Masz natychmiast oddać moją własność!
On tylko się uśmiechnął, zdjął czapkę z głowy, lecz zamiast mi ją oddać, uniósł rękę do góry i teraz nie miałam szans, aby jej dosięgnąć. 
- Tazu, miałeś na myśli słowo "sceptyczna"? Jeśli tak, to pasuje jak ulał. - Obaj patrzyli się na mnie jak na skończoną kretynkę. Zauważyłam to, więc przestałam.
- Rin, jak już Ci mówiłem, to jest Aiko Hayakawa. - Chłopak wyciągnął do mnie rękę. - Hayakawa, to jest Rin Matsuoka. - Również wyciągnęłam do niego rękę, ale tylko z grzeczności.
- Miło mi cię poznać, Hayakawa. - Mrugnął do mnie. 
- ... - Odwróciłam głowę w stronę złodzieja mojej czapki. - Mógłbyś mi ją łaskawie oddać? - Położyłam ręce na biodrach.
- Dobra, ale pod jednym warunkiem. - Powiedział tajemniczo.
- Jakim? - Spytałam ironicznie.
- No właśnie, stary, jakim? Mi nic nie mówiłeś. - Mruknął również jak ja zdziwiony Matsuoka. 
- Dzisiaj, po lekcjach w parku. Jasne? - Szepnął najpierw mi, potem swojemu przyjacielowi zachowując nadal dziwny ton głosu.
- No.. Niech będzie! Ale i tak jesteś ignorantem i arogantem! - Uniosłam podbródek, odwróciłam się na pięcie i odeszłam.
- Tazu, o co ci chodzi? - Spytał się Rin. On też nie został wtajemniczony, więc nikt z nas, oprócz Torekaze nie wiedział o co chodzi.
- Zobaczysz - Szturchnął przyjaciela i również poszli na lekcje.

***

Zauważyłam jak oboje idą w moją stronę. Usiadłam na ławce pod jednym z drzew wiśni i wpatrzyłam się w niebo.
- O, Hayakawa! Jak miło! - Zażartował sobie Tazukine, mając na głowie moją czapkę. Obok niego szedł jego przyjaciel, którego dzisiaj poznałam - Matsuoka Rin.
- To o co chodzi? - Spytałam podejrzliwie, nadal wpatrując się w niebo.
- Zobaczysz. Ale teraz chodź. - Pociągnął mnie za rękaw.
- O co chodzi ty Kokieterze?! - Krzyknęłam.
- Bądź cierpliwa! - Odpowiedział mi równie głośnio, nadal ciągnąc mnie za rękaw. Nie wiem, gdzie biegliśmy. Za nami biegł Matsuoka, wpatrując się w ekran telefonu.
" Skończeni Debile! " pomyślałam.
- Puszczaj mnie, ty... ! - Nie dokończyłam zdania. Torekaze potknął się o coś wystającego i upadł, a przez to iż mnie ciągnął, ja razem z nim. Gdy szok po upadku minął, podniosłam i odwróciłam głowę. Za mną stał Rin, przyglądając się całej sytuacji. 
- No nieźle! - Powiedział rozbawiony. Dopiero po tych słowach zorientowałam się, na czym, a raczej na KIM leżę. 
- TOREKAZE!! - Byłam tak oszołomiona że nie przyszło mi do głowy wstać. Chłopak spojrzał się na mnie również zdziwiony.
( Tazukine? :p )

środa, 3 lutego 2016

Usunięcie

Niestety z powodu braku doniesionych nam opowiadań ( Tak jak w regulaminie zostało napisane. Istnieje zakres dwóch tygodni ) usunięci mogą zostać kolejno uczniowie:
Tia Wolf
Seiko Shinohara
Catherine Laurenfrost
Shaijra Kalle
Niektórym termin upłyną już dawno, lecz my dajemy jeszcze jedną szansę. Otóż każda z Was otrzymuje od nas dodatkowe dwa dni na napisanie opowiadania. Dokładnie do 05.02.2016.
Jeśli owakie dostaniemy, będziemy mogli zapomnieć o całej tej sytuacji, a post ten zostanie usunięty.

Miyumi Higashi- "Nastała długa cisza"

Obudził mnie budzik. Dzisiaj jest już trzeci dzień, gdy załatwiam papiery w szkole. Nie powiem, że to mnie już nudzi. Pół godziny wystarczyło mi do wyjścia z domu. Kierowałam się szkoły, mniej więcej poznałam już okolicę. Było to spokojne osiedle domków jednorodzinnych, las blisko, jakiś osiedlowy sklepik.
- Emo. - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się. Zobaczyłam jakieś trzy plastiki. Nie rozumiałam logiki takich typu kobiet. Myślą, że tapeta czyni je piękniejsze? Im więcej tym lepiej? Dobrze, że ja nie mam pomarańczowej twarzy. Nie miałam sił na żadne sprzeczki, tym bardziej z takimi osobami. Zatrzymałam się na chwilę i założyłam słuchawki. Jak zawsze mogłam się rozluźnić. Idąc, omijałam wielu ludzi. Mroziłam ich moim wzrokiem, a muzyka dodawała mi otuchy. Myślałam cały czas o Tii i tym chłopaku. Oni mi pomogli. Byłam chamska dla dziewczyny… i to bardzo. Nie chciałam, żeby tak wyszło, ale taka jestem- chce dobrze, ale wychodzi źle. Nie jest zimno, także bluzka, bluza i szal w zupełności mi starczyły. Wchodząc na teren szkoły zdjęłam słuchawki i wyjęłam książkę z plecaka. Usiadłam na murek i zaczęłam czytać. Nie przejmowałam się otaczającymi mnie ludźmi, omijałam ich szeroki łukiem. Poczułam, jak robi mi się słabo. Często tak miałam, to przez to, że źle się odżywiałam. Przyłożyłam rękę do ust. Krew z nos spływała mi ciurkiem. Nie lubiłam widoku krwi. Wzięłam chusteczkę i przyłożyłam ją do nosa. Czytałam dalej, nie chciałam zwrócić na siebie uwagi. Moja słabość mnie wykończała. Nienawidzę jej! Byłam zła na siebie. Ale co zrobię? W oddali ujrzałam Tię. Chciałam do nie pójść, podziękować jej, za to co zrobiła. Wstałam niepewnie, zrobiłam krok. Przeleciałam przez murek. Ciemność narastała mi przed oczami coraz bardziej, Słyszałam czyjeś głosy, ale po chwili już nic nie słyszałam. Co jakiś czas, czułam czyjąś obecność. Obecność, której dawno nie zaznałam. Nastała długa cisza.
- Co się tu dzieje? Gdzie jestem? - powiedziałam zaskoczona otwierając lekko oczy.
-Oh, spokojnie, jesteś w szpitalu – usłyszałam głos jakiejś kobiety. Przekręcając głowę w bok, ujrzałam przed sobą sylwetkę młodej blondynki, była uśmiechnięta. To pielęgniarka.
- Po co tu jestem?
- Nie ma powodu do obaw.
- Nikt i tak mnie nie odwiedzi, po za tym nic mi nie jest, czuję się dobrze...- powiedziałam poirytowana. Byłam zmęczona.
- Twój stan zdrowia mówi sam za siebie. Powinnaś jeszcze trochę tu zostać.
Świetnie. Kolejny dzień, a ja znowu coś sobie zrobiłam. Może to przez tą przeprowadzkę? Nagła zmiana klimatu, osłabienie. To wszystko działo się za szybko. Ale co ja na to poradzę? Tak już po prostu miało być.
- Nie będzie miała pani nic przeciwko drzemce?- spytałam. Byłam bardzo zmęczona i osłabiona.
- Oczywiście, że nie. Odpoczynek jest tu jak najbardziej wskazany.
Po słowach pielęgniarki zasnęłam.
Obudziłam się... był już dzień. Obraz przed oczami mi się na początku zamazywał ,potem wszystko było dobrze. Nagle przypomniało mi się ! Ta dziewczyna i... i ten chłopak? Właśnie... co z nimi ? Co oni robią? Nawet ich dobrze nie znam. Jak się tu znalazłam? Będę musiała się z nimi zapoznać.

poniedziałek, 1 lutego 2016

Rin Matsuoka CD Tazukine Torekaze - ,,Jak przejąć władzę,,

Po przeczytaniu sms-a od Tazu wyszedłem z domu kierując się w jego stronę.
-Koleeś co to miało być  ?
-No kupę robił no.
- No tak, luzik.
****
Wchodząc do szkoły ciężko oparłem się o szafki nie chcąc iść do Sali. Rozglądając się po dziewczynach zobaczyłem odznaczającą się z tłumu…no deskę. Chcąc ją wkurzyć wykrzyczałem jak najgłośniej:
-Do mnie moja desko!
Patrząc na mnie rozpłakała się i pobiegła w głąb szkoły.
Tazu zaczął się turlać ze śmiechu przybijając zacną piątkę.
-Dobra bro spinamy dupsko I idziemy do czarnej otchłani rozpaczy.
-A mogłem się nie rodzić.
-Wtedy nie poznałbyś mnie.
-Uhh…kurde.
Zasiadając na miejsca lordów zacząłem  bujać się jak debil na krześle czekając na 45 minut męki.  Tazu kopnął plecak za okno i powiedział, że nie będzie nic robił, bo ma zespół niespokojnych nóg. 
 ****
Spokojnie wędrując korytarzem czekałem aż Tazu skończy zajęcia kucharskie. Po jakichś 2 minutach zaczęło mi się okropnie nudzić, więc usiadłem sobie na krzesełku, zamknąłem oczy i gadałem do siebie coś o pierogach, inwazji, panu Stefanie i tego typu. Ja…nie jestem psychiczny, po prostu nie lubię być samotny…Czy coś w tym stylu.
-Tej pierog wstawaj i chodź na ten trening.
-Hmm? Och Tazu myślałem, że nie wyjdziesz stamtąd- wstając zacząłem się kierować w stronę hali sportowej
-Babradabra to oni nie umieją gotować.
-Ejj Tazu?
-Tak przyjacwelu ?
-Co to jest szyja ?
-Kawał kija do podtrzymywania ryja.
-Co to są nogi ?
-Dwa słupy do podtrzymywania d*py.
-Co to są uszy?
-Dwa klapki do podtrzymywania czapki.

-Stary jesteś po*ebany.
(Taaazu <:?)

Tazukine Torekaze CD Hayakawa Aiko - "Złamałam zasadę! Pomocy!"

Spojrzałem na wyraźnie zaskoczoną twarz dziewczyny.
-Od rana szukam osoby która straszy nam uczniów - oparłem się prawym ramieniem o ścianę.
-Uh... zniewaga! - parsknęła
- Pozwól, że się przedstawię. Tazukine torekaze, dla przyjaciół tazu
Ta rzuciła obojętnym wzrokiem
- Aiko Hayakawa
Zaśmiałem się delikatnie, powiedziała to w taki sposób, jakby w rzeczywistości miała na myśli "obyś zginą". Dziewczyna była ode mnie znacznie niższa, co mnie wcale nie zaskoczyło. Większość płci damskiej graniczyła przy takim wzroście.
Dostrzegłem jej wzrok, zagubiony w głąb korytarza. Prawdopodobnie walczyła z myślami o tym, co przydarzyło się przed chwilą. Nie kryję, nieco zaskoczyła mnie reakcja dziewczyny. Obdarzyła go soczyście wyrafinowanym uderzeniem w policzek. Dla większości wystarczy samo "nie", choć świat słynie z wyjątków. Sięgnąłem do tornistra. Jak przeważnie nosiłem go zawieszonego na jednym ramieniu, dzięki czemu ewentualnie łatwo coś z niego wyjąć. Wyciągnąłem opakowanie paluszków, po czym łapczywie je otworzyłem.
- Luz, nie odważy się powiedzieć, że dostał od dziewczyny - ugryzłem kawałek przysmaku
- ...
Ta prawdopodobnie nie była nastawiona na rozmowy ze mną.
- Wiesz, muszę jakoś trzymać stanowisko w klasie. Jeśli się dogadamy, to dla wszystkich będzie lepiej - odpowiedziałem obojętnie przystawiając opakowanie pod nos dziewczyny - paluszka?
- Nie - burknęła nie zastanawiając się dwa razy
***
- Hej Rin, co myślisz o tej wiedzy z jaką się dziś zapoznaliśmy? - rzekłem wyrafinowanie melodyjnym głosem.
- Owszem, owszem, jesteś skończonym idiotą - odpowiedział szlacheckim tonem
- Oh, Rin!
Nie wytrzymując chwili dłużej, parsknęliśmy śmiechem.
Był to koniec lekcji. Oboje zmierzaliśmy do szatni, gdy kątem oka dostrzegłem znajomą sylwetkę. Raptownie pociągnąłem ją za ramię w swoją stronę.
- Zerknij, moja nowa klasowa koleżanka - chwyciłem jej czapkę, po czym ułożyłem na swoje włosy.
(Aiko? :pp )



Od Hayakawa Aiko - " Złamałam zasadę! Pomocy! "


Światło.. Widzę ŚWIATŁO!! 
" Bip, Bip! " Budzik. Wyjęłam rękę spod kołdry i sięgnęłam w stronę tego przerywającego sny urządzenia. Szósta rano. Do szkoły jest na ósmą, lecz zawsze trzeba wstać wcześnie, aby się nie spóźnić!
Wstałam, ubrałam się, zjadłam śniadanie i wyszłam. Było chłodno. Wiatr powiewał moimi włosami. Starałam się nie patrzeć w stronę budynku który muszę nazywać "domem". 
" Nie znoszę tego miejsca.." myślałam codziennie idąc do szkoły. Naprawdę nienawidziłam sierocińca.. Spojrzałam przed siebie. Tylko kilkoro uczniów z samorządu szło do szkoły. Rozmawiali ze sobą, śmiali się.. Nie mam pojęcia jak to jest. Mogę sobie to jedynie wyobrazić. Przyjaciele są po prostu zbędni i tyle.
- Ej, Hayakawa! - Zawołała jakaś dziewczyna za mną. Podbiegła do mnie z uśmiechem. - Lepiej iść do szkoły z kimś niż samemu! - Szturchnęła mnie "po przyjacielsku" w ramię.
- Nie uderzaj mnie bez powodu. - Mruknęłam ironicznie. 
- Sorka, wybacz, nie wiedziałam że jesteś taka lekka! - zaśmiała się.
- Nie jestem. Kiedyś uczęszczałam na karate, lecz znudziło mi się to.
- Super! Pokaż jakąś sztuczkę! - Zaciekawiła się.
- Nie. Czegoś ode mnie chcesz, że za mną leziesz? - Spytałam chłodno.
- Nie.. Myślałam, że fajnie jest iść do szkoły w towarzystwie, lecz chyba wybrałam złą osobę. - Odpowiedziała i podbiegła do chłopaków.
" Złą osobę? Hah, śmieszna jest.. Dlaczego wszyscy są tacy dziecinni? " pomyślałam.
Dziesięć minut później byłam już w szkolnym budynku. Weszłam do szatni, oczywiście patrząc na tych bezmózgowców z góry, gdyż nie zasługują na miano bycia równym mnie. Przebrałam się i wyszłam na korytarz. Uczniowie mnie omijali, zwykle patrząc na mnie krzywo, co dowodziło o małym poziomie ich inteligencji.
Pierwsza była matematyka. Usiadłam na ławce przed salą. Schyliłam się, aby wyjąć ze swojej szarej torby książkę. Była to moja 847 książka. Pozostałe 846 przeczytałam. Odchyliłam i oparłam się o ścianę. Moja zielona czapka opadła mi na oczy. Gdy ją poprawiłami chciałam zacząć czytać, podszedł do mnie ciemnowłosy chłopak z samorządu.
- Hayakawa, tak? - Spytał
- Tak. Czego chcesz? - Popatrzyłam mu w oczy.
- Chciałem się spytać, czy masz wolne popołudnie? - Uśmiechnął się.
" Ma dosyć ładny uśmiech.. Ale czego on ode mnie chce?! " Tłukłam się w myślach. Usiadł obok mnie.
- CZEGO CHCESZ? - Spytałam marszcząc brwi.
- Chcę się z Tobą spotkać. - odpowiedział tajemniczo.
- A ja chcę wiedzieć, PO CO? - Nie ustawałam.
- Wiesz.. Jesteś bardzo ładną dziewczyną.. I.. - Nie dokończył, gdzyż uderzyłam go w twarz.
- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! - Krzyknęłam.
- Wal się! - Odkrzyknął i poszedł. Serce mi zabiło.
" Co ja zrobiłam?! Jak on to zgłosi do dyrekcji.. To.. To.. Po mnie! Stracę szacunek nauczycieli!! " Karciłam się. Schowałam ręce w dłoniach. 
Spojrzałam przed siebie.
- No nieźle.. - Powiedział/a ..
( Ktokolwiek? c: )

Nowa Uczennica!

Poznajcie Aiko Hayakawę!


Nazwisko: Hayakawa 
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 17 lat
Klasa: 2B
Punkty: 0.

środa, 27 stycznia 2016

Od Die Shiro- " Kim jest? Czy się boi? "


Szkoła – jedyne miejsce, które uważam za „normalne”. Chociaż... No sam nie wiem. Sama szkoła może normalna jest, ale trochę nie wiem co myśleć o ludziach będących tam. Tego dnia, idąc do szkoły postanowiłem trochę poprzyglądać się uczniom i może nauczycielom. Chcę wiedzieć na czym stoję, kim oni właściwie są i jak się z nimi obchodzić. Od kogo trzymać się z daleka, z kim da się porozmawiać i z kim w ogóle nie zaczynać. Od pierwszej lekcji zacząłem przyglądać się każdemu po kolei. Kogo nie dało się przeoczyć? Dwóch typów, którzy ciągle przeszkadzali i rozmawiali, a przy ich dowcipach śmiała się zdecydowana większość klasy, ale nauczyciele nie byli zbyt zadowoleni z tego powodu. Ja zresztą też nie. Nie mam poczucia humoru. Reszta uczniów nie wychylała się zbytnio, więc wiele stwierdzić nie mogłem., poza tym, że jedna dziewczynka o brązowych włosach na prawie każdej lekcji coś bazgrała. Ludzie wyraźnie mijali mnie wielkim łukiem i milkli gdy byłem w pobliżu. W sumie to nie dziwię się. Wszędzie jest tak samo. W czasie przerwy stanąłem sobie opierając cię o ścianę szkoły, a mój czarny plecak położyłem na ziemie obok mnie. Potem słuchawki w uszy, a fon do kieszeni i tak sobie stałem bez większego celu, ale cały czas monitorowałem wszystko wzrokiem przerażającym, oczyma czerwonymi niczym płatki czerwonej róży. Stojąc tak spojrzałem przed siebie. Naprzeciw mnie stała ławka, a na niej dziewczyna. Wpatrywała się we mnie miodowymi oczkami zza książki, a gdy dostrzegła, że spoglądam w jej kierunku spod grzywki, od razu schowała swoją twarzyczkę za książką. Widocznie mi się przyglądała, ale nie chciała tego pokazać, albo bała się po prostu i była niespokojna, że podszedłem tak blisko. Wkurzało mnie to! Odszedłem i usiadłem na ławce oddalonej od niej wystarczająco. 
Następnego dnia, gdy przyszedłem do szkoły, ona stała przy bramie wraz ze swoimi przyjaciółmi – chłopak miał na imię Rin z tego co pamiętam oraz dziewczyną, ale jej imienia już nie potrafię przytoczyć. Rozmawiali. Minąłem ich przy bramie, a dziewczyna, która przyglądała mi się wczoraj zza książki, skryła się teraz za swoim kolegą, ale zerkała na mnie zza jego pleców. Tak czy owak musiałem iść teraz do psychologa. Ta... chodzę do psychologa i to często. Długo by gadać. Lekcje minęły w miarę normalnie. Znając życie, Tia będzie na mnie czekać na placu albo przed bramą, jako że kończy lekcje tego dnia o tej samej godzinie co ja. Wyszedłem z klasy, a tuż przede mną szła ta brązowowłosa panienka o miodowych oczach. Nie wiem czy myślała, że idzie za nią ktoś inny, czy nie słyszała moich kroków, co jest zresztą bardzo prawdopodobne. Gdy schodziła po schodach, zadzwonił jej telefon. Odebrała i przywitała się wesoło, ale nagle przez swoją chwilę nieuwagi potknęła się na schodach. Nie zastanawiając się umiejętnie ją złapałem, bo spadłaby! Upuściła telefon, a pod wpływam upadku wypadła z niego bateria. Panienka nie zważając z początku kto ją trzyma, złapała mnie odruchowo za ramię, aby nie stracić równowagi, a potem spojrzała na mnie przerażona, nie wiedząc co zrobić. Puściłem ją, a ona stała se spuszczoną głową. Byłem zły. Przecież mogła sobie coś zrobić! 
(Hiro?)

sobota, 23 stycznia 2016

Od Die Shiro – Jesteśmy sobie potrzebni

Kolejny poranek, gdy lekcje zaczynały się później, a ja nie zamierzałem zostać w domu. Wczoraj nie najlepiej się czułem, ale wydawało mi się, że jest lepiej. Nawet jeśli nie to i tak kogo to obchodzi? Gdy podniosłem się, usiadłem na łóżku trzymając się za czoło. Trochę bolała mnie głowa, ale za chwilkę odpuściło, więc zacząłem zbierać się do tej przeklętej szkoły. Na dworze pada śnieg, a ja założyłem swą bluzę, naciągnąłem kaptur, założyłem plecak i już miałem wyjść, gdy chwycił mnie kaszel. Prawie go obudziłem! Nie miał bym życia gdybym obudził wielmożnego lorda o tak wczesnej godzinie. Wyszedłem i ruszyłem w kierunku szkoły. Po drodze podbiegła do mnie Tia, wręczyła mi rękawiczki i jakieś małe ciepłe coś. Potem zaczęła wołać:
- Oszalałeś?! Nie myślisz poważnie!
Minęła nas jakaś jasnowłosa dziewczyna ubrana bardzo ciepło.
- Co za geniusz- szepnęła z pogardą omijając nas.
Przyjąłem pomoc od Tii. Swoim zwyczajem odmówiłbym, ale naprawdę było mi cholernie zimno. Wciąż kasłałem.
- Może powinieneś pójść do lekarza na pewno jesteś chory, kaszlesz i źle wyglądasz - stwierdziła dziewczyna.
- Przestań. Nic mi nie będzie.
- Jak uważasz...
Krzyżując ręce zacząłem iść w kierunku szkoły. Ona myśli po prostu, że jestem głupi? I dobrze. Niech nie zna prawdy
-Wiesz jak jesteśmy przyjaciółmi to możesz mi zawsze wszystko powiedzieć... Czuje jakbyś nie był ze mną szczery - zagryzła zęby spojrzała w dół.
- Tia... Są rzeczy, o których nie mogę ci mówić. Tobie ani nikomu innemu.
-Dobrze rozumiem to – wtedy przytuliła mnie, płacząc. Zdziwiłem się niemiłosiernie - Przepraszam cię za wszystko. Pewnie jest ci ciężko w życiu, a taki debil ci wchodzi na głowę! - po tych słowach puściła i przyśpieszyła tempo do marszobiegu. Widać, że było jej niezręcznie i głupio.
- Tia, zaczekaj... - chciałem ją dogonić, ale znów zacząłem kaszleć i trochę zakręciło mi się w głowie, więc zatrzymałem się. Co we mnie wstąpiło?! To totalnie nie w moim stylu! Ona odwróciła się i popatrzyła na mnie. W jej oczach ujrzałem żal i współczucie. Nie miałem pojęcia, że to zrobi, ale podeszła, zdjęła z siebie swój płaszcz i narzuciła go na mnie.
-Co ty robisz?!
-Nie przyjmuje odmowy - powiedziała ozięble.
Cóż miałem powiedzieć? Robi dla mnie tyle dobrego.
- Tobie będzie zimno... - czułem się tak jak nigdy. Nikt o mnie nie dba. Zawsze byłem jak śmieć. Nikomu nie potrzebny i nieistotny. Co jej strzeliło do głowy!? Poprawka... Co MI strzeliło do głowy?! Dlaczego nie potrafiłem odmówić?
-Jak tobie nie będzie to i mnie nie będzie - rzekła ciepło - Choć, spóźnimy się na lekcje. Dotarliśmy do szkoły, po czym wkroczyliśmy do jej wnętrza.
- Pozwolisz, że odwieszę płaszcz? Jaką masz pierwszą lekcję? - spytała
- Em... Chemię... za dwie godziny...
- Heh. Nie zapytałam cię, skąd właściwie jesteś?
- Poprzednia szkoła, do której chodziłem to Kaishi. Może słyszałaś? Głośno było o niej.
- Coś obiło mi się o uszy. Podoba ci się tutaj?
- Wszędzie jest tak samo..."
- Eh... Jesteś głodny?
- Nie - jakoś nie mam dziś apetytu, mimo że nie jadłem nic od wczorajszego "obiadu".
- Rozumiem. Masz jakieś zainteresowania?
- Nie.
- Nic nie lubisz?
Hm.. ona była dla mnie taka miła. Może też powinienem. Ale... czy potrafię? Nie jestem zbyt dobry w byciu miłym. Ale muszę chociaż spróbować. Jest taka wrażliwa. Nie chcę znowu kogoś zranić.
- Rysuje... - odpowiedziałem niechętnie i z pogardą.
- Pokażesz mi? Proszę! - w jej oczach malował się podziw.
- Nie - tak, wiem, że to było chamskie.
- Umiesz walczyć?
- Może... - rzekłem z wolna, po czym zacząłem kaszleć.
- Usiądź przy grzejniku - wskazała mi na kąt, w którym się znajdował i usiadła zostawiając dużo wolnego miejsca. Ale było mi głupio. Wyraźnie widziała, że coś ze mną jest nie tak i chciała mi pomóc, a nie chciała zbytnio poruszać tematu. To było... dziwne... Usiadłem przy niej, tak jak prosiła. Siedząc tak nagle poczułem czyjąś ciepłą dłoń na swojej. To była dłoń Tii, ale szybko ją zabrała .
Nieprzeczytane od tego miejsca
- Przepraszam, nie powinnam zarumieniła się i wyraźnie zrobiło jej się głupio. Nic nie odpowiedziałem. Ktoś inny powiedziałby pewnie: „nic się nie stało” czy coś takiego, ale nie ja.
- A masz jakieś konkretne sztuki walki opanowane? Karate, strzelanie z łuku? - wyraźnie zmieniła temat. Pamiętaj Shiro! Masz być miły!
- Od dziecka ćwiczę karate.
-Ale fajnie! - odrzekła z zapałem - Lubię patrzeć na walki innych, kibicować i takie tam. Czekaj, pójdę do toalety. Zaraz wrócę – pognała zostawiając swój plecak. Chwilę potem wróciła.
-Już jestem - szła w moim kierunku, lecz nagle potknęła się i upadła. Wstałem gwałtownie i podszedłem do niej. Podnosząc ją z ziemi rzekłem:
- Nic ci nie jest?
-Nie. Nie wstawaj jesteś zmęczony i chory - rzekła lekko zawstydzona. Usiedliśmy z powrotem, a przez ciszę powoli zaczęła zasypiać oparta o moje ramię. Chyba nigdy się tak nie czułem. Z jednej strony miałem ochotę ją odepchnąć, ale po raz pierwszy w życiu nie potrafiłem być bezczelny. Chciałem, aby to już się skończyło, a zarazem trwało wiecznie.
No niestety nie potrwało to długo. Wnet zabrzmiał głos dzwonka, tuż nad naszymi głowami. Dziewczyna gwałtownie się obudziła. Na początku wyglądało to tak, jakby nie wiedziała gdzie jest, ale zaraz spojrzała na moją bladą twarz.
- Lepiej ci? - spytała troskliwie. Potaknąłem, choć nie było to prawdą.
- Idź na lekcję, bo się spóźnisz i nie przejmuj się już mną...
- Dobrze pójdę, ale nie mogę się tobą nie przejmować jesteś teraz dla mnie najbliższą osobą - Wzięła plecak i powoli kierowała się w kierunku klasy. C-co? Ja? Ukryłem twarz w dłoniach, gdy odeszła. Nie chcę być dla nikogo nikim ważnym... Nie chcę, aby ktoś był ważny dla mnie! Nie chcę przeżywać tego drugi raz! Chciałem jakoś oderwać myśli od tego co się przed chwilą wydarzyło. Wyjąłem z plecaka szkicownik i próbowałem rysować. Tylko próbowałem. Nic mi nie wychodziło... Nie mogłem skupić myśli przez to co się wydarzyło. Do tego przeszkadzał mi ten cholerny kaszel. Dobrze, że nie przechodził tamtędy żaden z nauczycieli. Po lekcji Tia podeszła do mnie energicznie i uklękła.
- I jak tam poszło? - staraj się być miły Shiro!
- Dobrze. Coś robiłeś jak mnie nie było?
- Nie.
- Eh - usiadła obok i wpatrywała się w sufit - Gdzie pójdziesz po liceum?
- Nie wiem - serio się nad tym nie zastanawiałem. Moim życiowym celem było skończyć osiemnastkę, uwolnić się od tego kretyna i mieć własne pieniądze. Ale nie zastanawiałem się co dalej. Znów zacząłem kaszleć.
- Może chodź do higienistki? - rzekła Tia troskliwie.
- Nie ma mowy!
Wtedy sięgnęła do kieszeni i bez słowa pognała korytarzem zostawiając mnie samego. Jednak wróciła mgnieniu oka, wyciągnęła swą drobną dłoń w moim kierunku.
- Proszę, cukierki na kaszel - powiedziała ciepło.
- Eh.. przestań... Nic mi nie jest... Ale zrób coś dla mnie - rzekłem tajemniczo.
- Co takiego?
- Nie masz prosić nikogo, aby mi pomagał. Nie mów nikomu. Proszę.
Dziewczynę bardzo zdziwiły te słowa:
- Dobrze. Jak wolisz.
- Jaką masz teraz lekcję? - zmieniłem temat.
- Plastykę, a ty.
- Ech... ja jeszcze godzinę czekam - odrzekłem.
- Shiro zawsze jak zadaje ci te pytanie, to nic nie mówisz... Lubisz mnie?
Znów ukryłem twarz w dłoniach. Niby takie proste pytanie, a jednak tak trudno na nie odpowiedzieć. Ba! Odpowiedź była jasna! Znam ją od tak niedawna, a jednak... coś jest inaczej. Czy mi na niej zależy? Nie! Nie mogę tego powiedzieć! Przy niej chce mi się płakać. Dlaczego? Nagle przytuliła mnie i szepnęła:
- Przysięgam, że nigdy cię nie zranię, nie byłabym godna stracić twoje zaufanie. Odepchnąłem ją od siebie. Shiro-san, ty durniu! Miałeś być miły! Ale ona była inna. Przy Tii czułem się jak przy 'niej'! Nie mogłem tego znieść!
- Może pójdę... - chyba chciała odejść, ale wahała się.
I znów kogoś skrzywdziłem. Czy ja nie potrafię być kimś normalnym?! Ale ona znów usiadła obok.
- Shiro jesteś dla mnie teraz wszystkim, bo nikogo poza tobą nie mam... - wymamrotała.
- Nie mów tak! - to głupie.
Spojrzałam na mnie miną zbitego psa i rzekła:
- Czemu? - i zaczęła znowu płakać. Taka już musi być.
- A rodzice? - coś czułem, że to głupie pytanie.
- Matka ma mnie w dupie tata zmarł...
Och... biedna... Wiem coś o tym. Znam jej ból. Co ja mam jej teraz powiedzieć? Już wiedziałem! Już wiedziałem co rzec, a nawet prawie podniosłem głowę w jej kierunku i nagle to przeklęte kasłanie!
- Shiro dlaczego wtedy podszedłeś i go popchnąłeś? - spytała jakby odrywając myśli od tematu -Nie poznałbyś mnie.
- A co miałem zrobić? - odrzekłem z taką pogardą, jakby była głupie, że pyta o tak oczywiste rzeczy.
- Teraz, gdy się zaprzyjaźniliśmy, potrzebujemy się nawzajem.
Nie odpowiedziałem jej. Ona chyba na to liczyła, a bynajmniej to udało mi się wyczytać z jej twarzy. Po chwili milczenia, gdy się ruszyłem, przez przypadek trąciłem mój plecak ramieniem, a on, jako iż był niezapięty przywrócił się. I wypadł z niego mój szkicownik. Szlag!
-A teraz mi pokażesz? Proszę - próbowała spojrzeć mi w oczy -Proszę...
Chciałem wstać i podnieść zeszyt. Nie chcę nikomu pokazywać moich bazgrołów.
Nagle zadzwonił dzwonek. Tia pożegnała się i poszła do klasy.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Od Catherine CD od Shajiry

- Przepraszam! - natychmiast odskoczyłam na bok wpadając na innego kolesia, który zaczął klnąć. Powtórzyłam tamten zwrot grzecznościowy, jednak ciszej a także zupełnie zdezorientowana.
- Jeszcze raz przepraszam... - ponownie zwróciłam się do dziewczyny, którą w dziwnym przypadku spotkałam ją dnia poprzedniego.
- Nic się nie stało - rzekła tak samo nieśmiało jak ja.
- Tak w ogóle jestem Catherine, ale zwą mnie Rin, jak dzwonek - wesoło podałam rękę. Dawno tego nie robiłam. A kiedy ostatnio? Nie pamiętam... Ech... Te dawne czasy, prawdopodobnie podałam rękę w podstawówce, ale nie później.
- Ja jestem Shajira - uścisnęła moją dłoń.
- Miło mi - odparłam z uśmiechem na twarzy. Mogło się to wydawać dziwne, skoro najpierw byłam strasznie nieśmiała ledwo gadałam a teraz.... A teraz jednym słowem tryskałam energią i ukazywałam drugie oblicze siebie, czego też nie pokazywałam zbyt często. Nie miałam przed kim. Tylko przed rodzeństwem, z którym prawie że nie mogłam się spotykać.
- Mam teraz plastykę - dodałam pokazując teczkę, którą ostatnio przeglądałyśmy/, przy okazji dmuchnęłam jedno z moich brązowych pasemek które wisiało i opadało mi na prawe oko, szybko wróciło na swoje miejsce za uchem..
- Ja chyba polski ale nie jestem pewna...
- Jak zostawię rzeczy to mogę cię odprowadzić - przerwałam jej wyskakując z dziwną odpowiedzią - Oczywiście jeśli chcesz.... - dodałam dopiero wtedy, kiedy pomyślałam.


(dokończysz Shajira?)

Od Shajiry CD Catherine

Stałam zawstydzona. Nie dość, że ktoś zobaczył jak tańczę to jeszcze spadłam na tę dziewczynę! Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd! Zobaczyłam jej teczkę. Zainteresowały mnie rysunki na niej. Zatrzymałam dziewczynę.
- Mogłabym ze...zerknąć? - zapytałam cichutko. Tamta zastanowiła się dłuższą chwilę. W końcu jednak kiwnęła głową. Zaczęłyśmy przeglądać jej pracy. Musiałam przyznać, były naprawdę ładne. W trakcie tej rozmowy nieco się rozluźniłam, choć nie mogłam przestać naciągać rękawów jak tylko mogłam.
***
Kolejny ranek i naprawdę nie chciałam wstać z łóżka. Mimo to, wstałam i ubrałam się. Naciągnęłam długie, cienkie rękawiczki. Wyszłam z pokoju. Moich sióstr już nie było. Przegryzłam coś. W miarę szybko wyszłam do szkoły. Lekcje zaczęły się, nim się obejrzałam. Bałam się odezwać do kogokolwiek. Bałam się... Odrzucenia. Na jednej przerwie wpadłam na tę samą dziewczynę, co poprzedniego dnia. Była z równoległej klasy. 

(Catherine? Wybacz mi długość ;-;)

czwartek, 14 stycznia 2016

piątek, 8 stycznia 2016

Tazukine Torekaze - Z wątku "Jak przejąć władzę"

- No... kurde - Na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas - Co teraz?
- Jak to co, wiej baranie! - wstając na jednej nodze złapałem Rina z kołnierz ciągnąc do tyłu
Chwilę później oboje byliśmy za terenem szkoły. Nie ma co dalej opowiadać. Resztę dnia spędzili na opychaniu się lodami kupionych ze sklepu. Łatwe do przewidzenia.
***
- Mrh...
Leżąc z głową wbitą w poduszkę, starałem się zignorować denerwujące dźwięki dobiegające z kuchni. Po ostatnim dniu nie było mowy, aby chciało mi się wstawać do szkoły. Niestety znając siebie nie będę chciał przepisywać zeszytów, a nauczyciele szczególni uczepili się na moje notatki... Nie posiadam problemów z nauką. No chyba, żeby wtrącić do tego moje lenistwo. Niechętnie przerzuciłem się z jednego boku na drugi, łapiąc w dłoń telefon. Kilka nieprzeczytanych wiadomości... nic po za tym. 
- Tazu! Ogarnij się i zejdź na śniadanie!
Nawet przez zamknięte drzwi dotarł do mnie wysoki głos siostry. To drobna dziewczyna, choć w przeciwieństwie charakter jest srogi.
- Uh-huh... - burknąłem ściągając kołdrę
Oczywiście noce spędzam w samych bokserkach. Czemu? Bo mogę, no i wygodniej. 
Nałożyłem kapcie, po czym naciągnąłem na siebie pierwsze lepsze ubrania. Pięć minut później, już byłem w towarzystwie sióstr. Nikt z nas nie zwracał na siebie uwagi. Robił to, co miał do zrobienia bez zbędnych konwersacji. Jak zwykle zrobiłem kilka kanapek na szybko, pakując dwie do szkoły. Szybkie dociągnięcia szczegółów... i byłem gotów kierować się do domu Rina. Dziś, postanowiłem po niego zajść. 
***
- Zimno... zimno... zimno - marudziłem chowając nos w szalik.
Z niedaleka widać było dom Matsuokich. Wyjąłem telefon z kieszeni, aby zobaczyć która godzina. Nagle, zza telefonu dostrzegłem postać kota. Kot ten buszował wśród ogrodu Rina. Parsknąłem lekko śmiechem, po czym wystukałem w telefonie kontakt przyjaciela, wysyłając mu sms'a.
Jakiś kot robi kupę w twoim ogrodzie!
Kogo to kot?
Nie wiem
A jak wygląda?
 /\        /\
 ▪           
  X

Mam na myśli... opisz go
  Robi kolejną kupę
 /\        /\
  >         <
  X


< Rin? (͠≖ ͜ʖ͠≖)👌 >






środa, 6 stycznia 2016

Pierwszy zimowy szkolny dzień- Miyumi

Po sprawie sądowej poszłam do nowej szkoły w innym mieście. Inne miasto, przeprowadzka. Przeprowadziłam się więc niedaleko liceum do którego miałam chodzić. Był to dom jednorodzinny, który odziedziczyłam w spadku od jakiejś ciotki. Niestety zima utrudniała wszystko. Po dwóch tygodniach byłam gotowa. Mogłam iść teraz do liceum pozałatwiać jakieś papierki. Bałam się jednak wejść do szkoły, więc przez najbliższe pół godziny spacerowałam dookoła. W końcu postanowiłam wejść do środka. Nie znosiłam uczucia gdy wszyscy patrzą na mnie jak na jakieś nie wiadomo co. Ludzie to idioci. Wtykają nos w nie swoje sprawy. Najbardziej jednak irytowała mnie grupka dziewczyn, tak zwane królowe szkoły. Ich tandetę i tapetę widać było na kilometr. Z drugiej strony grupka najpiękniejszych chłopców na świecie. Nie wiem co dziewczyny widzą w tej kupie mięcha. Dalej kujoni. Szczerze,? Nic do nich nie mam. Jestem tolerancyjna dla ludzi, którzy na to zasługują. Nie wiedziałam gdzie jest sala w której mam lekcje, więc błąkałam się po szkole.
Pierwszą lekcją, jaką zaczynałam była biologia.
- Poznajcie nową uczennice. To jest Miyumi. Zapoznajcie się z nią. – powiedział nauczyciel.
W tym momencie weszłam ja. Czarne włosy, czarne oczy. Szara koszulka , podarte rajstopy i spódnica w czerwoną kratę Oczywiście glany. Makijaż, czarna kreska. Ale każda dziewczyna miała tam makijaż. Poczułam wzrok wszystkich ludzi z klasy, słyszałam szepty i śmiech. Usiadłam w ławce i wyciągnęłam z mojego czarnego plecaka w białe krzyże książki i normalnie usiadłam.
Po lekcji usiadłam na ławce ze słuchawkami w uszach. Widziałam jak śmieją się ze mnie inni. Nagle usłyszałam jakiś krzyk. Wyjęłam słuchawki z uszu i zobaczyłam przed sobą grupkę chłopaków. Dresy. Śmiali się ze mnie, ale nie zbyt się tym przejmowałam.
-Umylibyście sie cwele a nie darli brudne ryje niedobrze mi się robi od was... – powiedziała jakaś dziewczyna. Była młodsza ode mnie.
- Tia Wolf- powiedziała dziewczyna.
Nagle do mnie podszedł jakiś chłopak wyzywając , wstałam.
- Czego chcesz ? – zapytałam.
- Tego- odpowiedział chłopak, po czym mnie popchnął.
Runęłam na ziemię. Było mi wstyd. Walnęłam ręką o podłogę, bolało.
- Pokaż mi tę dłoń.- usłyszałam za sobą głos chłopaka. Gwałtownie się odwróciłam. Spojrzałam w dól ze złowrogą miną.
-Bez dyskusji! –warknął chłopak.
- Nie krzycz na mnie.Kojarzy mi się krzyk z ojc...- urwałam, a moja źrenica się pomniejszyła.
Chłopak odwrócił się, podszedł do Tii i dał jej chustę. Wymienili ze sobą kilka zdań, po czym dziewczyna podeszła do mnie.
- Może chcesz iść do pielęgniarki?- zapytała.
- Zostawcie mnie w spokoju!- Pobiegłam w stronę łazienki. Gdy weszłam do łazienki, zamknęłam się w kabinie. Wyjęłam z kieszonki moje pudełko i... sięgnęłam po żyletkę. Zawsze mi to pomagało. Wiem dziwne,, ale jestem do tego przyzwyczajona. Ludzie się mnie boją. Jestem inna, ale ludzie od razu myślą że jestem dziwna. Co za popierdolony świat!!! Nagadałabym mojemu ojcu wbijając mu nóż w klatkę piersiową. Nagle usłyszałam pisk otwierających się drzwi do damskiej toalety. Ktoś kopał drzwi od kabiny w której byłam.
- Otwórz te cholerne drzwi!- krzyczała Tia. Nic jej nie odpowiedziałam.
W kilka sekund Tia skoczyła do mojej kabiny, po prostu przeszła przez sąsiadującą obok. Wyrwała mi żyletkę, po czym wstałam i chciałam jej ją odebrać, ale wyprzedziła mnie. Spłukała ją. Wkurzyłam się i wyszłam z toalety, aby zaszyć się w jakimś ciemnym kącie. Co za dzień! Już mam problemy…
Wzięłam zeszyt, ołówek i rysowałam. Kocham to robić. Słuchałam muzyki i nic mnie nie obchodziło. Zobaczyłam, że chłopak został sam. Chciałam go przeprosić, bo wiem, że źle postąpiłam.
- Przepraszam.- powiedziałam stojąc przed nim.
- Co chcesz. - rzekł sucho chłopak.
- Zawsze masz wszystko gdzieś ? Zapytałam go.- Czy tylko udajesz ?
Odeszłam od nich i poszłam przed siebie. Co ja robię!? Po szkole poszłam prosto w stronę domu. Tak zakończył się ten dzień.