środa, 27 stycznia 2016

Od Die Shiro- " Kim jest? Czy się boi? "


Szkoła – jedyne miejsce, które uważam za „normalne”. Chociaż... No sam nie wiem. Sama szkoła może normalna jest, ale trochę nie wiem co myśleć o ludziach będących tam. Tego dnia, idąc do szkoły postanowiłem trochę poprzyglądać się uczniom i może nauczycielom. Chcę wiedzieć na czym stoję, kim oni właściwie są i jak się z nimi obchodzić. Od kogo trzymać się z daleka, z kim da się porozmawiać i z kim w ogóle nie zaczynać. Od pierwszej lekcji zacząłem przyglądać się każdemu po kolei. Kogo nie dało się przeoczyć? Dwóch typów, którzy ciągle przeszkadzali i rozmawiali, a przy ich dowcipach śmiała się zdecydowana większość klasy, ale nauczyciele nie byli zbyt zadowoleni z tego powodu. Ja zresztą też nie. Nie mam poczucia humoru. Reszta uczniów nie wychylała się zbytnio, więc wiele stwierdzić nie mogłem., poza tym, że jedna dziewczynka o brązowych włosach na prawie każdej lekcji coś bazgrała. Ludzie wyraźnie mijali mnie wielkim łukiem i milkli gdy byłem w pobliżu. W sumie to nie dziwię się. Wszędzie jest tak samo. W czasie przerwy stanąłem sobie opierając cię o ścianę szkoły, a mój czarny plecak położyłem na ziemie obok mnie. Potem słuchawki w uszy, a fon do kieszeni i tak sobie stałem bez większego celu, ale cały czas monitorowałem wszystko wzrokiem przerażającym, oczyma czerwonymi niczym płatki czerwonej róży. Stojąc tak spojrzałem przed siebie. Naprzeciw mnie stała ławka, a na niej dziewczyna. Wpatrywała się we mnie miodowymi oczkami zza książki, a gdy dostrzegła, że spoglądam w jej kierunku spod grzywki, od razu schowała swoją twarzyczkę za książką. Widocznie mi się przyglądała, ale nie chciała tego pokazać, albo bała się po prostu i była niespokojna, że podszedłem tak blisko. Wkurzało mnie to! Odszedłem i usiadłem na ławce oddalonej od niej wystarczająco. 
Następnego dnia, gdy przyszedłem do szkoły, ona stała przy bramie wraz ze swoimi przyjaciółmi – chłopak miał na imię Rin z tego co pamiętam oraz dziewczyną, ale jej imienia już nie potrafię przytoczyć. Rozmawiali. Minąłem ich przy bramie, a dziewczyna, która przyglądała mi się wczoraj zza książki, skryła się teraz za swoim kolegą, ale zerkała na mnie zza jego pleców. Tak czy owak musiałem iść teraz do psychologa. Ta... chodzę do psychologa i to często. Długo by gadać. Lekcje minęły w miarę normalnie. Znając życie, Tia będzie na mnie czekać na placu albo przed bramą, jako że kończy lekcje tego dnia o tej samej godzinie co ja. Wyszedłem z klasy, a tuż przede mną szła ta brązowowłosa panienka o miodowych oczach. Nie wiem czy myślała, że idzie za nią ktoś inny, czy nie słyszała moich kroków, co jest zresztą bardzo prawdopodobne. Gdy schodziła po schodach, zadzwonił jej telefon. Odebrała i przywitała się wesoło, ale nagle przez swoją chwilę nieuwagi potknęła się na schodach. Nie zastanawiając się umiejętnie ją złapałem, bo spadłaby! Upuściła telefon, a pod wpływam upadku wypadła z niego bateria. Panienka nie zważając z początku kto ją trzyma, złapała mnie odruchowo za ramię, aby nie stracić równowagi, a potem spojrzała na mnie przerażona, nie wiedząc co zrobić. Puściłem ją, a ona stała se spuszczoną głową. Byłem zły. Przecież mogła sobie coś zrobić! 
(Hiro?)

sobota, 23 stycznia 2016

Od Die Shiro – Jesteśmy sobie potrzebni

Kolejny poranek, gdy lekcje zaczynały się później, a ja nie zamierzałem zostać w domu. Wczoraj nie najlepiej się czułem, ale wydawało mi się, że jest lepiej. Nawet jeśli nie to i tak kogo to obchodzi? Gdy podniosłem się, usiadłem na łóżku trzymając się za czoło. Trochę bolała mnie głowa, ale za chwilkę odpuściło, więc zacząłem zbierać się do tej przeklętej szkoły. Na dworze pada śnieg, a ja założyłem swą bluzę, naciągnąłem kaptur, założyłem plecak i już miałem wyjść, gdy chwycił mnie kaszel. Prawie go obudziłem! Nie miał bym życia gdybym obudził wielmożnego lorda o tak wczesnej godzinie. Wyszedłem i ruszyłem w kierunku szkoły. Po drodze podbiegła do mnie Tia, wręczyła mi rękawiczki i jakieś małe ciepłe coś. Potem zaczęła wołać:
- Oszalałeś?! Nie myślisz poważnie!
Minęła nas jakaś jasnowłosa dziewczyna ubrana bardzo ciepło.
- Co za geniusz- szepnęła z pogardą omijając nas.
Przyjąłem pomoc od Tii. Swoim zwyczajem odmówiłbym, ale naprawdę było mi cholernie zimno. Wciąż kasłałem.
- Może powinieneś pójść do lekarza na pewno jesteś chory, kaszlesz i źle wyglądasz - stwierdziła dziewczyna.
- Przestań. Nic mi nie będzie.
- Jak uważasz...
Krzyżując ręce zacząłem iść w kierunku szkoły. Ona myśli po prostu, że jestem głupi? I dobrze. Niech nie zna prawdy
-Wiesz jak jesteśmy przyjaciółmi to możesz mi zawsze wszystko powiedzieć... Czuje jakbyś nie był ze mną szczery - zagryzła zęby spojrzała w dół.
- Tia... Są rzeczy, o których nie mogę ci mówić. Tobie ani nikomu innemu.
-Dobrze rozumiem to – wtedy przytuliła mnie, płacząc. Zdziwiłem się niemiłosiernie - Przepraszam cię za wszystko. Pewnie jest ci ciężko w życiu, a taki debil ci wchodzi na głowę! - po tych słowach puściła i przyśpieszyła tempo do marszobiegu. Widać, że było jej niezręcznie i głupio.
- Tia, zaczekaj... - chciałem ją dogonić, ale znów zacząłem kaszleć i trochę zakręciło mi się w głowie, więc zatrzymałem się. Co we mnie wstąpiło?! To totalnie nie w moim stylu! Ona odwróciła się i popatrzyła na mnie. W jej oczach ujrzałem żal i współczucie. Nie miałem pojęcia, że to zrobi, ale podeszła, zdjęła z siebie swój płaszcz i narzuciła go na mnie.
-Co ty robisz?!
-Nie przyjmuje odmowy - powiedziała ozięble.
Cóż miałem powiedzieć? Robi dla mnie tyle dobrego.
- Tobie będzie zimno... - czułem się tak jak nigdy. Nikt o mnie nie dba. Zawsze byłem jak śmieć. Nikomu nie potrzebny i nieistotny. Co jej strzeliło do głowy!? Poprawka... Co MI strzeliło do głowy?! Dlaczego nie potrafiłem odmówić?
-Jak tobie nie będzie to i mnie nie będzie - rzekła ciepło - Choć, spóźnimy się na lekcje. Dotarliśmy do szkoły, po czym wkroczyliśmy do jej wnętrza.
- Pozwolisz, że odwieszę płaszcz? Jaką masz pierwszą lekcję? - spytała
- Em... Chemię... za dwie godziny...
- Heh. Nie zapytałam cię, skąd właściwie jesteś?
- Poprzednia szkoła, do której chodziłem to Kaishi. Może słyszałaś? Głośno było o niej.
- Coś obiło mi się o uszy. Podoba ci się tutaj?
- Wszędzie jest tak samo..."
- Eh... Jesteś głodny?
- Nie - jakoś nie mam dziś apetytu, mimo że nie jadłem nic od wczorajszego "obiadu".
- Rozumiem. Masz jakieś zainteresowania?
- Nie.
- Nic nie lubisz?
Hm.. ona była dla mnie taka miła. Może też powinienem. Ale... czy potrafię? Nie jestem zbyt dobry w byciu miłym. Ale muszę chociaż spróbować. Jest taka wrażliwa. Nie chcę znowu kogoś zranić.
- Rysuje... - odpowiedziałem niechętnie i z pogardą.
- Pokażesz mi? Proszę! - w jej oczach malował się podziw.
- Nie - tak, wiem, że to było chamskie.
- Umiesz walczyć?
- Może... - rzekłem z wolna, po czym zacząłem kaszleć.
- Usiądź przy grzejniku - wskazała mi na kąt, w którym się znajdował i usiadła zostawiając dużo wolnego miejsca. Ale było mi głupio. Wyraźnie widziała, że coś ze mną jest nie tak i chciała mi pomóc, a nie chciała zbytnio poruszać tematu. To było... dziwne... Usiadłem przy niej, tak jak prosiła. Siedząc tak nagle poczułem czyjąś ciepłą dłoń na swojej. To była dłoń Tii, ale szybko ją zabrała .
Nieprzeczytane od tego miejsca
- Przepraszam, nie powinnam zarumieniła się i wyraźnie zrobiło jej się głupio. Nic nie odpowiedziałem. Ktoś inny powiedziałby pewnie: „nic się nie stało” czy coś takiego, ale nie ja.
- A masz jakieś konkretne sztuki walki opanowane? Karate, strzelanie z łuku? - wyraźnie zmieniła temat. Pamiętaj Shiro! Masz być miły!
- Od dziecka ćwiczę karate.
-Ale fajnie! - odrzekła z zapałem - Lubię patrzeć na walki innych, kibicować i takie tam. Czekaj, pójdę do toalety. Zaraz wrócę – pognała zostawiając swój plecak. Chwilę potem wróciła.
-Już jestem - szła w moim kierunku, lecz nagle potknęła się i upadła. Wstałem gwałtownie i podszedłem do niej. Podnosząc ją z ziemi rzekłem:
- Nic ci nie jest?
-Nie. Nie wstawaj jesteś zmęczony i chory - rzekła lekko zawstydzona. Usiedliśmy z powrotem, a przez ciszę powoli zaczęła zasypiać oparta o moje ramię. Chyba nigdy się tak nie czułem. Z jednej strony miałem ochotę ją odepchnąć, ale po raz pierwszy w życiu nie potrafiłem być bezczelny. Chciałem, aby to już się skończyło, a zarazem trwało wiecznie.
No niestety nie potrwało to długo. Wnet zabrzmiał głos dzwonka, tuż nad naszymi głowami. Dziewczyna gwałtownie się obudziła. Na początku wyglądało to tak, jakby nie wiedziała gdzie jest, ale zaraz spojrzała na moją bladą twarz.
- Lepiej ci? - spytała troskliwie. Potaknąłem, choć nie było to prawdą.
- Idź na lekcję, bo się spóźnisz i nie przejmuj się już mną...
- Dobrze pójdę, ale nie mogę się tobą nie przejmować jesteś teraz dla mnie najbliższą osobą - Wzięła plecak i powoli kierowała się w kierunku klasy. C-co? Ja? Ukryłem twarz w dłoniach, gdy odeszła. Nie chcę być dla nikogo nikim ważnym... Nie chcę, aby ktoś był ważny dla mnie! Nie chcę przeżywać tego drugi raz! Chciałem jakoś oderwać myśli od tego co się przed chwilą wydarzyło. Wyjąłem z plecaka szkicownik i próbowałem rysować. Tylko próbowałem. Nic mi nie wychodziło... Nie mogłem skupić myśli przez to co się wydarzyło. Do tego przeszkadzał mi ten cholerny kaszel. Dobrze, że nie przechodził tamtędy żaden z nauczycieli. Po lekcji Tia podeszła do mnie energicznie i uklękła.
- I jak tam poszło? - staraj się być miły Shiro!
- Dobrze. Coś robiłeś jak mnie nie było?
- Nie.
- Eh - usiadła obok i wpatrywała się w sufit - Gdzie pójdziesz po liceum?
- Nie wiem - serio się nad tym nie zastanawiałem. Moim życiowym celem było skończyć osiemnastkę, uwolnić się od tego kretyna i mieć własne pieniądze. Ale nie zastanawiałem się co dalej. Znów zacząłem kaszleć.
- Może chodź do higienistki? - rzekła Tia troskliwie.
- Nie ma mowy!
Wtedy sięgnęła do kieszeni i bez słowa pognała korytarzem zostawiając mnie samego. Jednak wróciła mgnieniu oka, wyciągnęła swą drobną dłoń w moim kierunku.
- Proszę, cukierki na kaszel - powiedziała ciepło.
- Eh.. przestań... Nic mi nie jest... Ale zrób coś dla mnie - rzekłem tajemniczo.
- Co takiego?
- Nie masz prosić nikogo, aby mi pomagał. Nie mów nikomu. Proszę.
Dziewczynę bardzo zdziwiły te słowa:
- Dobrze. Jak wolisz.
- Jaką masz teraz lekcję? - zmieniłem temat.
- Plastykę, a ty.
- Ech... ja jeszcze godzinę czekam - odrzekłem.
- Shiro zawsze jak zadaje ci te pytanie, to nic nie mówisz... Lubisz mnie?
Znów ukryłem twarz w dłoniach. Niby takie proste pytanie, a jednak tak trudno na nie odpowiedzieć. Ba! Odpowiedź była jasna! Znam ją od tak niedawna, a jednak... coś jest inaczej. Czy mi na niej zależy? Nie! Nie mogę tego powiedzieć! Przy niej chce mi się płakać. Dlaczego? Nagle przytuliła mnie i szepnęła:
- Przysięgam, że nigdy cię nie zranię, nie byłabym godna stracić twoje zaufanie. Odepchnąłem ją od siebie. Shiro-san, ty durniu! Miałeś być miły! Ale ona była inna. Przy Tii czułem się jak przy 'niej'! Nie mogłem tego znieść!
- Może pójdę... - chyba chciała odejść, ale wahała się.
I znów kogoś skrzywdziłem. Czy ja nie potrafię być kimś normalnym?! Ale ona znów usiadła obok.
- Shiro jesteś dla mnie teraz wszystkim, bo nikogo poza tobą nie mam... - wymamrotała.
- Nie mów tak! - to głupie.
Spojrzałam na mnie miną zbitego psa i rzekła:
- Czemu? - i zaczęła znowu płakać. Taka już musi być.
- A rodzice? - coś czułem, że to głupie pytanie.
- Matka ma mnie w dupie tata zmarł...
Och... biedna... Wiem coś o tym. Znam jej ból. Co ja mam jej teraz powiedzieć? Już wiedziałem! Już wiedziałem co rzec, a nawet prawie podniosłem głowę w jej kierunku i nagle to przeklęte kasłanie!
- Shiro dlaczego wtedy podszedłeś i go popchnąłeś? - spytała jakby odrywając myśli od tematu -Nie poznałbyś mnie.
- A co miałem zrobić? - odrzekłem z taką pogardą, jakby była głupie, że pyta o tak oczywiste rzeczy.
- Teraz, gdy się zaprzyjaźniliśmy, potrzebujemy się nawzajem.
Nie odpowiedziałem jej. Ona chyba na to liczyła, a bynajmniej to udało mi się wyczytać z jej twarzy. Po chwili milczenia, gdy się ruszyłem, przez przypadek trąciłem mój plecak ramieniem, a on, jako iż był niezapięty przywrócił się. I wypadł z niego mój szkicownik. Szlag!
-A teraz mi pokażesz? Proszę - próbowała spojrzeć mi w oczy -Proszę...
Chciałem wstać i podnieść zeszyt. Nie chcę nikomu pokazywać moich bazgrołów.
Nagle zadzwonił dzwonek. Tia pożegnała się i poszła do klasy.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Od Catherine CD od Shajiry

- Przepraszam! - natychmiast odskoczyłam na bok wpadając na innego kolesia, który zaczął klnąć. Powtórzyłam tamten zwrot grzecznościowy, jednak ciszej a także zupełnie zdezorientowana.
- Jeszcze raz przepraszam... - ponownie zwróciłam się do dziewczyny, którą w dziwnym przypadku spotkałam ją dnia poprzedniego.
- Nic się nie stało - rzekła tak samo nieśmiało jak ja.
- Tak w ogóle jestem Catherine, ale zwą mnie Rin, jak dzwonek - wesoło podałam rękę. Dawno tego nie robiłam. A kiedy ostatnio? Nie pamiętam... Ech... Te dawne czasy, prawdopodobnie podałam rękę w podstawówce, ale nie później.
- Ja jestem Shajira - uścisnęła moją dłoń.
- Miło mi - odparłam z uśmiechem na twarzy. Mogło się to wydawać dziwne, skoro najpierw byłam strasznie nieśmiała ledwo gadałam a teraz.... A teraz jednym słowem tryskałam energią i ukazywałam drugie oblicze siebie, czego też nie pokazywałam zbyt często. Nie miałam przed kim. Tylko przed rodzeństwem, z którym prawie że nie mogłam się spotykać.
- Mam teraz plastykę - dodałam pokazując teczkę, którą ostatnio przeglądałyśmy/, przy okazji dmuchnęłam jedno z moich brązowych pasemek które wisiało i opadało mi na prawe oko, szybko wróciło na swoje miejsce za uchem..
- Ja chyba polski ale nie jestem pewna...
- Jak zostawię rzeczy to mogę cię odprowadzić - przerwałam jej wyskakując z dziwną odpowiedzią - Oczywiście jeśli chcesz.... - dodałam dopiero wtedy, kiedy pomyślałam.


(dokończysz Shajira?)

Od Shajiry CD Catherine

Stałam zawstydzona. Nie dość, że ktoś zobaczył jak tańczę to jeszcze spadłam na tę dziewczynę! Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd! Zobaczyłam jej teczkę. Zainteresowały mnie rysunki na niej. Zatrzymałam dziewczynę.
- Mogłabym ze...zerknąć? - zapytałam cichutko. Tamta zastanowiła się dłuższą chwilę. W końcu jednak kiwnęła głową. Zaczęłyśmy przeglądać jej pracy. Musiałam przyznać, były naprawdę ładne. W trakcie tej rozmowy nieco się rozluźniłam, choć nie mogłam przestać naciągać rękawów jak tylko mogłam.
***
Kolejny ranek i naprawdę nie chciałam wstać z łóżka. Mimo to, wstałam i ubrałam się. Naciągnęłam długie, cienkie rękawiczki. Wyszłam z pokoju. Moich sióstr już nie było. Przegryzłam coś. W miarę szybko wyszłam do szkoły. Lekcje zaczęły się, nim się obejrzałam. Bałam się odezwać do kogokolwiek. Bałam się... Odrzucenia. Na jednej przerwie wpadłam na tę samą dziewczynę, co poprzedniego dnia. Była z równoległej klasy. 

(Catherine? Wybacz mi długość ;-;)

czwartek, 14 stycznia 2016

piątek, 8 stycznia 2016

Tazukine Torekaze - Z wątku "Jak przejąć władzę"

- No... kurde - Na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas - Co teraz?
- Jak to co, wiej baranie! - wstając na jednej nodze złapałem Rina z kołnierz ciągnąc do tyłu
Chwilę później oboje byliśmy za terenem szkoły. Nie ma co dalej opowiadać. Resztę dnia spędzili na opychaniu się lodami kupionych ze sklepu. Łatwe do przewidzenia.
***
- Mrh...
Leżąc z głową wbitą w poduszkę, starałem się zignorować denerwujące dźwięki dobiegające z kuchni. Po ostatnim dniu nie było mowy, aby chciało mi się wstawać do szkoły. Niestety znając siebie nie będę chciał przepisywać zeszytów, a nauczyciele szczególni uczepili się na moje notatki... Nie posiadam problemów z nauką. No chyba, żeby wtrącić do tego moje lenistwo. Niechętnie przerzuciłem się z jednego boku na drugi, łapiąc w dłoń telefon. Kilka nieprzeczytanych wiadomości... nic po za tym. 
- Tazu! Ogarnij się i zejdź na śniadanie!
Nawet przez zamknięte drzwi dotarł do mnie wysoki głos siostry. To drobna dziewczyna, choć w przeciwieństwie charakter jest srogi.
- Uh-huh... - burknąłem ściągając kołdrę
Oczywiście noce spędzam w samych bokserkach. Czemu? Bo mogę, no i wygodniej. 
Nałożyłem kapcie, po czym naciągnąłem na siebie pierwsze lepsze ubrania. Pięć minut później, już byłem w towarzystwie sióstr. Nikt z nas nie zwracał na siebie uwagi. Robił to, co miał do zrobienia bez zbędnych konwersacji. Jak zwykle zrobiłem kilka kanapek na szybko, pakując dwie do szkoły. Szybkie dociągnięcia szczegółów... i byłem gotów kierować się do domu Rina. Dziś, postanowiłem po niego zajść. 
***
- Zimno... zimno... zimno - marudziłem chowając nos w szalik.
Z niedaleka widać było dom Matsuokich. Wyjąłem telefon z kieszeni, aby zobaczyć która godzina. Nagle, zza telefonu dostrzegłem postać kota. Kot ten buszował wśród ogrodu Rina. Parsknąłem lekko śmiechem, po czym wystukałem w telefonie kontakt przyjaciela, wysyłając mu sms'a.
Jakiś kot robi kupę w twoim ogrodzie!
Kogo to kot?
Nie wiem
A jak wygląda?
 /\        /\
 ▪           
  X

Mam na myśli... opisz go
  Robi kolejną kupę
 /\        /\
  >         <
  X


< Rin? (͠≖ ͜ʖ͠≖)👌 >






środa, 6 stycznia 2016

Pierwszy zimowy szkolny dzień- Miyumi

Po sprawie sądowej poszłam do nowej szkoły w innym mieście. Inne miasto, przeprowadzka. Przeprowadziłam się więc niedaleko liceum do którego miałam chodzić. Był to dom jednorodzinny, który odziedziczyłam w spadku od jakiejś ciotki. Niestety zima utrudniała wszystko. Po dwóch tygodniach byłam gotowa. Mogłam iść teraz do liceum pozałatwiać jakieś papierki. Bałam się jednak wejść do szkoły, więc przez najbliższe pół godziny spacerowałam dookoła. W końcu postanowiłam wejść do środka. Nie znosiłam uczucia gdy wszyscy patrzą na mnie jak na jakieś nie wiadomo co. Ludzie to idioci. Wtykają nos w nie swoje sprawy. Najbardziej jednak irytowała mnie grupka dziewczyn, tak zwane królowe szkoły. Ich tandetę i tapetę widać było na kilometr. Z drugiej strony grupka najpiękniejszych chłopców na świecie. Nie wiem co dziewczyny widzą w tej kupie mięcha. Dalej kujoni. Szczerze,? Nic do nich nie mam. Jestem tolerancyjna dla ludzi, którzy na to zasługują. Nie wiedziałam gdzie jest sala w której mam lekcje, więc błąkałam się po szkole.
Pierwszą lekcją, jaką zaczynałam była biologia.
- Poznajcie nową uczennice. To jest Miyumi. Zapoznajcie się z nią. – powiedział nauczyciel.
W tym momencie weszłam ja. Czarne włosy, czarne oczy. Szara koszulka , podarte rajstopy i spódnica w czerwoną kratę Oczywiście glany. Makijaż, czarna kreska. Ale każda dziewczyna miała tam makijaż. Poczułam wzrok wszystkich ludzi z klasy, słyszałam szepty i śmiech. Usiadłam w ławce i wyciągnęłam z mojego czarnego plecaka w białe krzyże książki i normalnie usiadłam.
Po lekcji usiadłam na ławce ze słuchawkami w uszach. Widziałam jak śmieją się ze mnie inni. Nagle usłyszałam jakiś krzyk. Wyjęłam słuchawki z uszu i zobaczyłam przed sobą grupkę chłopaków. Dresy. Śmiali się ze mnie, ale nie zbyt się tym przejmowałam.
-Umylibyście sie cwele a nie darli brudne ryje niedobrze mi się robi od was... – powiedziała jakaś dziewczyna. Była młodsza ode mnie.
- Tia Wolf- powiedziała dziewczyna.
Nagle do mnie podszedł jakiś chłopak wyzywając , wstałam.
- Czego chcesz ? – zapytałam.
- Tego- odpowiedział chłopak, po czym mnie popchnął.
Runęłam na ziemię. Było mi wstyd. Walnęłam ręką o podłogę, bolało.
- Pokaż mi tę dłoń.- usłyszałam za sobą głos chłopaka. Gwałtownie się odwróciłam. Spojrzałam w dól ze złowrogą miną.
-Bez dyskusji! –warknął chłopak.
- Nie krzycz na mnie.Kojarzy mi się krzyk z ojc...- urwałam, a moja źrenica się pomniejszyła.
Chłopak odwrócił się, podszedł do Tii i dał jej chustę. Wymienili ze sobą kilka zdań, po czym dziewczyna podeszła do mnie.
- Może chcesz iść do pielęgniarki?- zapytała.
- Zostawcie mnie w spokoju!- Pobiegłam w stronę łazienki. Gdy weszłam do łazienki, zamknęłam się w kabinie. Wyjęłam z kieszonki moje pudełko i... sięgnęłam po żyletkę. Zawsze mi to pomagało. Wiem dziwne,, ale jestem do tego przyzwyczajona. Ludzie się mnie boją. Jestem inna, ale ludzie od razu myślą że jestem dziwna. Co za popierdolony świat!!! Nagadałabym mojemu ojcu wbijając mu nóż w klatkę piersiową. Nagle usłyszałam pisk otwierających się drzwi do damskiej toalety. Ktoś kopał drzwi od kabiny w której byłam.
- Otwórz te cholerne drzwi!- krzyczała Tia. Nic jej nie odpowiedziałam.
W kilka sekund Tia skoczyła do mojej kabiny, po prostu przeszła przez sąsiadującą obok. Wyrwała mi żyletkę, po czym wstałam i chciałam jej ją odebrać, ale wyprzedziła mnie. Spłukała ją. Wkurzyłam się i wyszłam z toalety, aby zaszyć się w jakimś ciemnym kącie. Co za dzień! Już mam problemy…
Wzięłam zeszyt, ołówek i rysowałam. Kocham to robić. Słuchałam muzyki i nic mnie nie obchodziło. Zobaczyłam, że chłopak został sam. Chciałam go przeprosić, bo wiem, że źle postąpiłam.
- Przepraszam.- powiedziałam stojąc przed nim.
- Co chcesz. - rzekł sucho chłopak.
- Zawsze masz wszystko gdzieś ? Zapytałam go.- Czy tylko udajesz ?
Odeszłam od nich i poszłam przed siebie. Co ja robię!? Po szkole poszłam prosto w stronę domu. Tak zakończył się ten dzień.